REFLEKSJE BABCI MANI
Tak się złożyło, że przyszłam na świat w epoce książki papierowej, dotykalnej, czytanej z upodobaniem. Telewizja Polska stawiała pierwsze kroki. Śmiało rzec można, że wręcz jeszcze raczkowała. Dobranocki to na co dzień: „Jacek i Agatka”, a w niedzielę „Gąska Balbinka”. Po prostu koszmar. Podpowiadam rodzicom, że teraz mogliby to serwować swoim pociechom za karę.
Nic więc dziwnego, że z otwartą buzią oglądałam ilustracje w książce Marii Konopnickiej „O krasnoludkach i sierotce Marysi”. Znałam każdy centymetr kwadratowy obrazka. Obudzona w środku nocy mogłam opisać strój Koszałka Opałka, albo szaty króla Błyskotka. Moja wyobraźnia była tak rozbudzona, że widząc wyrwane z korzeni drzewo, byłam pewna, że to zniszczona grota krasnoludków.
Słuchałam różnych treści, czasem nawet za poważnych dla przedszkolaka, ale to mi nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie, pomagało, gdy już poszłam do szkoły.
A czytał mi mój tata, który cały boży dzień walił młotem w kowadło, a ręce miał tak twarde, że czasem palce nie mogły przewrócić kartki w książce.
Więc nie mówcie mi panowie w garniakach, pracujący w jakimś „korpo”, że jesteście zmęczeni i nie macie czasu poczytać dzieciakom. Dotyczy to również Was panowie pracujący na roli. Powiedzonka takiego Kubusia Puchatka wiele mogłyby Was nauczyć, to jest bardzo mądry gość. A tymczasem włączacie dzieciom różne piękne bajki, bardzo piękne disneyowskie produkcje, ale te szybko zmieniające się obrazy powodują tylko rozstrój nerwowy.
Dlatego zachęcam, abyście odwiedzili razem z dzieckiem pobliską bibliotekę i razem wybrali co będziecie czytać.
Do dziś pamiętam te wyprawy razem z tatą, przyciszone szepty, żeby nie przeszkadzać, niczym w kościele. Wytworzona między nami wtedy bliskość była bezcenna.
Dziękuję Ci Tato! To dzięki Tobie przez całe życie sięgałam po książki.
Nastał czas internetu, chcesz coś wiedzieć to zadasz pytanie i już ci gadają co i jak. Prościej, lżej żyć, ale czy radośniej? Jedyny dla mnie pożytek to ten, że oszczędzam oczy słuchając audiobooków. Mam już swoje 6 krzyżyków lat i z niejednego pieca jadłam chleb i z niejednej biblioteki korzystałam. To zależało od miejsca zamieszkania, szkoły, zasobów danej placówki.
W miarę starzenia się lubi człowiek mieć swojego lekarza, dentystę, krawca, stację kontroli pojazdów czy sklep; wymieniać byłoby długo. Po prostu robimy się wybredni i szukamy perełek.
Ja Taką perełkę- bibliotekę znalazłam kilka lat temu w Krężnicy Jarej. Pracowała tam wtedy pani Ania, już na drugim spotkaniu po prostu Ania. Nasze rozmowy bardzo mnie ubogaciły. Niestety co dobre szybko się kończy, Ania wybrała emerytalny odpoczynek. Zapewniała, że jej następczyni to osoba młoda wyedukowana, komunikatywna, lubiąca swoją pracę i co bardzo ważne– ludzi. Ideał w każdym calu.
I tak nastała „Era Edyty”, a to co o niej mówiła Anna to tylko mała część prawdy.
Lekko nie miała, bo poprzeczkę Anna ustawiła wysoko; czy sprostała wyzwaniu?
Według mnie tak. Wystarczy poszperać tu i tam. Wszędzie jej pełno: konkursy, warsztaty dla różnych grup wiekowych, a nawet zajęcia dla dzieci w wakacje.
Energii ta babka ma tyle, że gdyby ją otrzymał kamień to zatańczyłby kankana.
A pomysły? Sypią się jej jak z przysłowiowego rękawa. Tylko czasu jej brak na ich realizację. Takie osoby jak nasza bibliotekarka przyciągają jak magnes.
Wystrój biblioteki jest podobny: regały, biurko, stół, krzesła; jakaś wystawka nowości, albo prac uczestników warsztatów. Bardziej lub mniej nowocześnie. Chcecie to wierzcie, chcecie nie wierzcie, ale „mole książkowe”, jak nas nazywają, wcale nie zwracają na to uwagi.
To ludzie tam pracujący nas przyciągają tworząc klimat.
A klimat w krężnickiej bibliotece jest po prostu cudowny. Nie wierzysz? To wejdź i go poczuj, a zaręczam ci, że już nigdy nie przejdziesz obok, żeby nie wstąpić.
Jest taki znany tekst (1 Kor 13,4-13) o miłości: że jest cierpliwa, łaskawa, nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się gniewem itd., a dla mnie to opis naszej Edytki- sama miłość.
Czego mogę życzyć naszej Pani bibliotekarce z okazji jej święta?
Jeśli się spełnia w pracy i czerpie z niej zadowolenie, to niech zostanie z nami jak najdłużej.
A jak zaleziemy jej za skórę, to zrobimy zrzutkę na jakiś „Nervosol”, czy inną melisę, tylko prosimy „Bądź z nami”.
Czytelniczka